środa, 31 grudnia 2014

"Miłość jest najwyższą siłą wrzechświata, to ona wprawia w ruch gwiazdy."

Piosenka

Pamiętasz co obiecałeś mi rok temu? Dokładnie 365 dni temu. Obiecałeś, że zawsze będziesz przy mnie. A dokładnie dzisiaj miałeś mi pokazać najwspanialsze miejsce,które na pewno mi się spodoba. Uwielbiam fotografię powiedziałeś wtedy,że na pewno wyjdą tam świetne zdjęcia.
A ja co?
Uwierzyłam ci.Wierzyłam, że będziemy razem już na zawsze. Zawiodłam się strasznie.
Bo ty tak po prostu wyjechałeś.
Zostawiłeś bez słowa. Podobno twoja kariera doskonale się rozwija. Zaczynasz być jednym z najlepszych środkowych w Polsce.Tego chciałeś.

Ja też nie próżnowałam. Wyprowadziłam się z naszego rodzinnego miasta. Zamieszkałam w Opolu.
Tak, tak blisko ciebie. Wiesz? Kilka razy nawet chciałam iść na twój mecz,ale na szczęście w ostatniej chwili umiałam się powstrzymać.
-Córeczko my wychodzimy. Na pewno nie chcesz iść z nami? W końcu dzisiaj Sylwester nie powinnaś być sama.-Tak przyjechałam na święta do domu. Postanowiłam to zrobić,bo już dłużej nie mogłam zmieść tego, że ze sobą nie rozmawiamy. Przecież byliśmy wcześniej przyjaciółmi. Potrafiliśmy ze sobą przegadać całe godziny. Chciałam żeby chociaż ta część była dalej taka sama.
-Nie mamo. Zostanę w domu.-Doskonale wiem, że moi rodzice idą do twoich. Mimo, że cię tu nie ma nie mogę tam iść. Nie potrafiłabym spojrzeć twoim rodzicom w oczy. Nie po tym jak już wspólnie ustalali nasz ślub.
Tak wiedziałam o tym. Pewnego dnia gdy chciałam wejść do domu, po jednym z naszych spotkań, tata zatrzymał mnie na dworze. Powiedział mi że nasze mamy siedzą w środku i planują. Już widziały wszystko oczyma wyobraźni.
To był cios. Moment w którym się dowiedziały, że wyjeżdżasz.Wszystkie ich marzenia prysły jak bańka mydlana. Na szczęście szybko się pozbierały.
Wiesz? Jednego nie planowaliśmy. Mianowicie tego, że za 4 miesiące zostaniemy rodzicami.
Tak Łukaszu, jestem w ciąży.
Dowiedziałam się 3 tygodnie po twoim odejściu, a 2 po mojej przeprowadzce do stolicy opolszczyzny. Chciałam ci powiedzieć, ale stwierdziłam, że skoro wcześniej mnie zostawiłeś to po prostu nie będę się wtrącać w twoje życie.
Pewnie jesteś ciekawy czy ktoś w ogóle o tym wie. Otóż nie nawet moi rodzice nie są tego świadomi, że za kilka miesięcy zostaną dziadkami. Nie potrafię im o tym jeszcze powiedzieć. Pewnie będą chcieli żebyś się o tym dowiedział, ale ja nie chce. Jeszcze nie teraz. Za szybko.
Pewnie zastanawiasz się jak to się stało, że nic nie zauważyli otóż powiedziałam mi że ostatnio trochę przytyłam i starałam się ubierać w luźniejsze ubrania. Tak, ukrywam nasze maleństwo przed innymi. Nawet przed tobą.

Moje przemyślenia przerywa dźwięk dzwonka do drzwi. Nie mam zamiaru się ruszyć.Jakoś nie mam ochoty patrzeć na osobę, która zakłóca mi mój spokój. W końcu odpuściła, a ja mogę dalej wspominać.
Pamiętasz jak rok temu znalazłeś mnie na małym wzgórzu, na którym robiłam zdjęcia?
Podszedłeś do mnie i tak po prostu wpiłeś się w moje usta, a potem powiedziałeś te dwa magiczne słowa: "Kocham Cię".
Zrobiłam wtedy dużo pięknych zdjęć, które pewnie do dzisiaj wiszą na ścianie w twoim pokoju. A ty siedziałeś grzecznie i patrzyłeś jak robię coś co kocham równie mocno jak ciebie.
Nagle drzwi od mojego pokoju otwierają się, a do środka wchodzisz TY.
-Ubieraj się i weź aparat.-Mówisz.

Żadnego cześć, dzień dobry. Nic. Brak jakiegokolwiek wytłumaczenia dlaczego tu jesteś. Ty wyczuwając, że nie mam zamiaru się ruszyć odpowiadasz na moje nie zadane pytanie:
-Chodź idziemy. Przecież ci obiecałem,że zabiorę cię w  pewne miejsce.

Po kilku minutach twojego wyczekującego wzroku poddaję się. Wstaje z łóżka na którym wcześniej siedziałam i podchodzę do mojego dawnego biurka, z którego zabieram nierozpakowany jeszcze aparat. Ty znając mnie doskonale zabierasz statyw. Schodzimy na dół gdzie ja ubieram buty, a ty stoisz opart o poręcz. W chwili gdy się schylam moja bluzka automatycznie podnosi się do góry. Wiem, że zauważyłeś mój już dość powiększony brzuch. Nic nie powiedziałeś i za to ci byłam w tym momencie najbardziej wdzięczna. Ubieram kurtkę i wychodzimy z domu. Na dworze robi się coraz ciemniej i zimniej. No tak jest już grubo po 22. Wsiadamy do samochodu i odjeżdżamy. Jedziemy jakieś 30 minut, cały czas się do siebie nie odzywamy. Może to i dobrze, bo mogla bym powiedzieć o kilka słów za dużo. W końcu dojeżdżamy do celu. Wyłączasz silnik i wychodzisz z samochodu. Ja chcę zrobić to samo, ale w momencie gdy otwarłam drzwi ty podchodzisz do mnie i pomagasz. Poślizgnęłam się i pewnie gdyby nie twoje silne ramiona upadłabym. A ty tylko uśmiechasz się. Tak jak najbardziej lubię. Słodko, a zarazem zmysłowo.
Nadal się do siebie nie odzywamy. Wiesz? Zaczyna mi to lekko doskwierać. Mimo to nie próbuje przerwać tej ciszy. Wchodzimy pod jakąś górkę. Ty wspaniałomyślnie niesiesz mój sprzęt oraz jakąś torbę. W końcu docieramy na sam szczyt. Widok jaki się przed nami roztacza zapiera dech w piersi. Podchodzisz strasznie blisko mnie. Czuje twój oddech tuż za mną. I wtedy ty szepczesz mi do ucha:
-Przepraszam. Przepraszam za to że wyjechałem. Za to że się nie odzywałem. Za to że przeze mnie tyle wycierpiałaś. Że okazałem się takim dupkiem.-Przerywam ci odwracając się w twoją stronę i wpijając w twoje wargi, których tak bardzo mi brakowało.-Kocham cię.-Mówisz gdy się od siebie odrywamy. A ja już wiem, że cokolwiek będzie się działo będziemy trwać w tej miłości. Razem.

To chyba na tyle jeśli chodzi o moje zapasy. Resztę trzeba napisać.
Ten part ma związanych ze sobą kilka historii. Dokładnie rok temu ją wymyśliłam. I prawie pół roku leżała w mojej głowie. Kolejne kilka miesięcy leżała tutaj i czekała na publikacje. Jest też pierwszym opowiadaniem, które pani na polskim oceniła.
Chciałam tu jeszcze coś dopisać, ale chyba trochę straciłoby to swój charakter.
Jeśli ktoś to czyta to zostawcie po sobie jakiś znak, bo fajnie jest wiedzieć, że ktoś to czyta.
Aha, co do konkursu to można powiedzieć, że wygrałam, bo nikt inny nie dokończył tego opowiadania.
Nie cierpię składać życzeń więc tylko napiszę, żeby ten przyszły rok nie był gorszy od tego. I dużo weny i zdrowia.









sobota, 20 grudnia 2014

"Miłość jest jak przyjaźń,która zapłonęła ogniem."

Śnieg, śnieg i jeszcze raz śnieg. Uwielbiam taką pogodę. Westchnąłem i naciągnąłem na głowę czape. Nie przypominam sobie żeby było tak zimno od dobrych dwudziestu czterech lat. Pchnąłem duże, przeszklone drzwi i od razu uderzył we mnie lodowaty wiatr. Mróz szczypał mnie w policzki, palce drętwiały, więc kiedy na horyzoncie pojawiła się kawiarnia, przyspieszyłem kroku, co wcale nie było łatwe, nawet dla takiego mutanta jakim jestem. Służby dbające o odśnieżanie chyba czekają na cud, aż śnieg sam się rozpuści i zniknie z dróg i chodników. Chcą też nam zafundować darmowe lodowisko tak przy okazji. Moje myśli zaczęły krążyć wokół problemu – kawa czy herbata? Kiedy tylko znalazłem się w przytulnym pomieszczeniu poczułem jak policzki zaczynają mi powoli odmarzać i odzyskuje czucie w skostniałych palcach. Podszedłem do lady, za którą stał mój dobry kolega, Radek.
-To co chcesz tym razem?-zapytał od razu szykując filiżankę.
-Herbatę.-zdjąłem kurtkę i w tym momencie poczułem kolejny podmuch zimnego powietrza. Odwróciłem głowę i zobaczyłem małą dziewczynkę wchodzącą do kawiarni.
-Tato!-krzyknęła i rzuciła się w moja ramiona.
-Cześć kochanie. Co ty tu robisz? Gdzie masz mamę?-zadałem pytania, jednocześnie ściągając jej płaszczyk, gdyż w pomieszczeniu było ciepło.
-Mama kłóci się z tym panem.-odpowiedziała i wskazała ręką na Magdę,która stała wciąż na dworze i wymachiwała rękami w jakimś kierunku.
Chwilę później, gdy już z Zosią ściągnęliśmy kurtki, a Radek podał nam gorące napoje, do kawiarni weszła Magda, na której twarzy wciąż było widać złość z powodu wcześniejszego starcia.
-Cześć chłopaki.-powiedziała po czym mnie cmoknęła w policzek, a Radka prosto w usta.
-Chcecie nam coś powiedzieć?-zapytałem w imieniu swoim, jak i córki. Magda tylko się wyszczerzyła i pokiwała głową na "tak".
-Jesteśmy razem.-odezwał się Radek.
-Gratulacje. Jak mniemam dowiaduje się ostatni?
-Nie, moi rodzice jeszcze nie wiedzą.-rzekła Magda.
-Tona co czekacie?-zapytałem-Zaproście ich na kolację. Ja w tym czasie zajmę się Zosią, nie mała?-puściłem oczko do mojej kochanej córeczki.
-Pójdziemy do cioci Kasi i wujka Wojtka?-zapytała choć pewnie i tak znała odpowiedź na to pytanie. W końcu czego się nie robi dla swojej jedynej córeczki.

W Gdańsku mieszkam już w sumie już 3 sezon. Ta roczna gra w Montpellier utwierdziła mnie w przekonaniu, że Gdańsk to jest miejsce, w którym chce grać jak najdłużej. Magdę poznałem w liceum, do którego uczęszczaliśmy. Jakoś na początku nie pałaliśmy do siebie sympatią, lecz podczas jednej z imprez, zmieniło się to.Zaprzyjaźniliśmy się. Pewnego dnia po prostu stało się. Poszliśmy do łóżka. Mimo, że nie byliśmy parą.Nigdy. Ani wcześniej, ani później. Z tego naszego jednego razu urodziła się Zosia. Nie nawaliłem i zawsze byłem w życiu dziewczyn. Rok temu, gdy zdobywałem Mistrzostwo Świata obydwie były przy mnie i mocno wspierały. Nie, nie kocham Magdy. Jest tylko moją przyjaciółką. Mimo, że Zośka zasługuje na to by mieć rodziców zawsze obok siebie, nie zdecydowaliśmy się być razem. Ona jak się dzisiaj dowiedziałem kocha Radka, a ja jeszcze nie poznałem dziewczyny, z którą chciałbym spędzić resztę życia.

Wiosna, w sumie już początek lata to czas, którego od zeszłego sezonu nie cierpię. Mimo, że chce grać dla polskiej reprezentacji to jeszcze bardziej chcę codziennie widywać Małą. Chłopacy, a w szczególności Kłos z Wroną, śmieją się z jakiegoś śmiesznego żartu, który na treningu zrobił im Stefan. Mnie natomiast zainteresowało coś innego. Mianowicie samochód Magdy, który zaparkował na parkingu w "spalskim lesie". Coś tu nie gra. Co ona tu robi w środku tygodnia? Przecież z tego co pamiętam wole ma mieć dopiero w lipcu. Zresztą Zosia nadal chodzi do przedszkola. Zaciekawiony idę w tamtą stronę. Zośka gdy tylko Magda zaparkowała wyskoczyła z samochodu.
-Cześć kochanie-mówię po czym biorę ją na ręce i całuje w policzek.-Co tu robicie?
-Mama chce z tobą porozmawiać.
-To leć do wujka Przemka.-mówię, gdyż widzę Stępienia, który chyba jako jedyny zauważył, że skręciłem w inną stronę. Dodatkowym plusem było to, że Zosia już go zna więc nie muszę się martwić, że coś się jej stanie. Gdy obydwoje znikają z zasięgu mojego wzroku podchodzę do Magdy, która wciąż siedzi w samochodzie. Otwieram jej drzwi i mówię:
-Chodź się przejść. Pogadamy.-gdy już wyszła, zauważyłem na jej twarzy łzy, które wciąż leciały po jej mokrych policzkach. Po chwili usiedliśmy na pobliskiej ławce, a Magda przytuliła się do mnie. Płakała jeszcze przez dobrych kilka minut.
-Co się stało-zapytałem, gdy zyskałem pewność, że na obecną chwilę Magda nie będzie płakać.
-Od początku? Rozstałam się z Radkiem. Jakoś sobie z tym poradziłam, ale dzisiaj rano dowiedziałam się że jestem w ciąży.-No nie powiem strasznie zaskoczyły mnie jej słowa.
-Radek wie?
-Nie. Błagam cię nie mów mu. W przyszłym tygodniu wyjeżdża i mam nadzieję, że już nigdy się nie spotkamy.
-Ale będziecie mieć dziecko!-zdziwiły mnie jej słowa, gdyż ja bym jej nie wybaczył, gdyby nie powiedziała mi o Zosi. Milczała.-Okej.-odezwałem się chwilę później.-Tylko mam jeden warunek. Jak wrócę ze zgrupowania zamieszkacie ze mną. Chce mieć was na oku. Poza tym z tego co pamiętam każda para rąk przyda ci się przy małym dziecku.-rzekłem z uśmiechem- No i jest jeszcze Zośka.
-Nic jej nie mówiłam i proszę cię nie rób tego jeszcze.-Magda w końcu się do mnie odezwała.
-Dobrze tylko wiesz, że nie możesz tego w nieskończoność ukrywać.
-Wiem. Jak będziesz w Gdańsku to jej powiemy.

Tak jak ustaliliśmy, gdy tylko dostałem trochę wolnego dziewczyny przeprowadziły się do mnie, a Zosia dowiedziała się, że będzie mieć rodzeństwo. Gdy wróciłem, po kolejnym udanym sezonie reprezentacyjnym do Gdańska, miałem dla dziewczyn niespodziankę. Znalazłem dom. Niezła lokalizacja. Bliżej hali. Zośki szkoła też blisko. Same plusy.  Nie wiem jak Magda na to zareaguje, ale mam nadzieję, że zgodzi się na kolejną przeprowadzkę. Właśnie co do Magdy. Jej samopoczucie znacznie wróciło na swoje miejsce, chociaż czasami miała "dołki" wywołane hormonami (jak to zrelacjonowała mi Zosia). Podobno wszystko jest dobrze tylko "znowu przytyje i nie będę się nikomu podobać" jak to sama określiła. No cóż trudno.
Zaparkowałem auto przed naszym nowym domem i pomogłem dziewczyną wysiąść.
-A co to ma być?-zapytała Magda, gdy otwierałem drzwi od domu.
-Nasz nowy dom.-odparłem z prawdą.
-Ale fajnie.-ucieszyła się Mała. Magda natomiast nic nie powiedziała.
Oprowadziłem dziewczyny po całym domu, gdyż wcześniej już go widziałem. Po ich twarzach można było dostrzec, że bardzo się im podoba. Gdy Zosia wywijała harce w swoim nowym pokoju, ja pokazywałem Magdzie ostatni pokój, który będzie służył jako sypialnia.
-Jesteś walnięty, wiesz?-zapytała, a ja zdziwiłem się. Znam już trochę jej ciążowe humorki, ale nigdy czegoś takiego nie powiedziała. Gdy nadal jej nie odpowiadałem, podeszła do mnie i po prostu wpiła się w moje usta.-Dziękuję. Za to, że przyjechałeś kiedyś do tego durnowatego liceum w Spale.-powiedziała i poszła do Zosi. A ja nadal stałem w tym samym miejscu i zastanawiałem się co się tu tak naprawdę przed chwilą wydarzyło.

Magda na porodówce to istne piekło. A ja musiałem tego doświadczać, aż DWA razy. Nigdy więcej. Przed chwilą urodziła syna. Wszystko z nimi dobrze. Mały Kacperek podbił serce położnej. Zresztą ze mną było podobnie. Super chłopak. Wypisz wymaluj Magda. Zosia przez cały ten czas siedziała z Przemkiem, który bardzo się przejął rolą wujka tak małej osóbki i podobno ciągle chodził w korytarzu. Nie to co ja. Dla mnie można powiedzieć była to formalność. Gdy w końcu pozwolono mi do nich wejść byłem szczęśliwy.
-I jak się czujesz?-zagadnąłem Magdę, która nawet nie zauważyła, że znalazłem się obok.
-Świetnie. Teraz było dużo łatwiej niż z Zosią. No właśnie gdzie ona jest?
-Siedzi na korytarzu. Bardzo chce do was wejść, ale niestety będzie to możliwe dopiero jutro.
-Szkoda.-odparła smutno-Nie dasz rady jakoś użyć swojego wdzięku i sławy?-zrobiła słodkie oczy.
-Niestety pani Magdo. Musi pani wytrzymać do rana.-odpowiedziała jej pielęgniarka, która właśnie weszła do środka-Pani Magdo przyszłam zapytać o jedną rzecz. Mianowicie kogo mam wpisać jako ojca dziecka. Rozumiem, że pana Mateusza?
-Tak, oczywiście-odezwałem się.
-Dobrze. Dziękuje bardzo.-rzekła i wyszła.
-Czemu to zrobiłeś?-zaatakowała mnie. Od czasu tamtego pocałunku nic podobnego nie miało miejsca. Nawet nie rozmawialiśmy na tematy związane z nami. Czułem, że muszę dać jej czas. W sumie chyba sam go bardziej potrzebowałem.
-Bo myślę, że to ja o będę wychowywał. Poza tym wszyscy myślą, że jest to moje dziecko więc niech tak będzie. Zośka też nosi moje nazwisko więc Kacper też powinien. Ty zresztą też.-dodałem cicho tak żeby Magda nie słyszała.

 Dziś Wigilia, za oknem śnieg, a w domu mam wszystkich, których kocham i są dla mnie najważniejsi. Tak, kocham. Zaczynając na Magdzie i na niej kończąc. Kocham ją po prostu. Nie wiem kiedy to zrozumiałem. Po prostu stało się i już. Kacperek przez te 2 miesiące podrósł i podbija serca babć, które postanowił odpocząć w te święta i dać się Magdzie wykazać, jako pani domu. Dziadkowie rozmawiają na tematy polityki i sportu. A ja bawię się z Zosią jej nowymi zabawkami, które dostała. Wszystkie prezenty są już rozdane, ale chyba ten najważniejszy jest w mojej kieszeni i czeka na później. Dzwonek do drzwi. Idę otworzyć razem z Kacperkiem, gdyż babcie powierzyły mi opiekę nad nim, bo jak stwierdziły "muszą pomóc tej biednej Magdzie skoro ja tego nie zrobię". To co za nim widzę strasznie mnie dziwi.
-Cześć-mówi Radek-Ja do Magdy.
-Magdy już dla ciebie nie ma. Straciłeś swoją szansę.
-Właśnie widzę. Mam nadzieję, że jesteście szczęśliwi.-mówi jeszcze i wraca tam skąd przyszedł. Zamykam drzwi. Gdy odwracam się za sobą widzę Magdę.
-Czego on chciał?-pyta wkurzona.
-Porozmawiać z tobą. Powiedziałem mu, że ciebie już dla niego nie ma.
-Dziękuje ci Mateusz.-powiedziała i cmoknęła mnie prostu w usta.

Magda ma mnie ochotę zabić i pewnie zaraz to zrobi. Gdy dzieciaki usnęły, a rodzice zaczęli rozlewać nalewki, które ze sobą przywieźli i wspominać stare czasy, namówiłem Magdę na spacer. Szliśmy brzegiem morza, a ona ciągle marudziła, że jest zimno i chce wracać do domu. W pewnym momencie stanąłem i przyciągnąłem ją do siebie i namiętnie pocałowałem.
-Kocham cię.-powiedziałem opierając swoje czoło o jej.
-Oj Mika,Mika już myślałam, że nigdy tego nie powiesz. Ja ciebie też.-powiedziała i znów piła się w moje usta.
-Zostań moją żoną.-poprosiłem klękając na śniegu.
-A pierścionek masz?-nerwowo zacząłem go szukać po wszystkich kieszeniach.
-Cholera-przypomniałem sobie-Zostawiłem go w spodniach gdy się przebierałem.
Magda tylko pokręciła ze śmiechem głową.

Konkursowe. Miałam dodać później, ale chciałam dodać tu już jakiś rozdział, a tylko ten miałam skończony. Szkoła mnie wykończyła w tym roku, a to jeszcze nie koniec. Byle do maja.Postanowienie noworoczne to bycie tutaj częstszym gościem. Następny jeszcze w tym roku, a dokładniej w Sylwestra.
Pozdrawiam :*