środa, 31 grudnia 2014

"Miłość jest najwyższą siłą wrzechświata, to ona wprawia w ruch gwiazdy."

Piosenka

Pamiętasz co obiecałeś mi rok temu? Dokładnie 365 dni temu. Obiecałeś, że zawsze będziesz przy mnie. A dokładnie dzisiaj miałeś mi pokazać najwspanialsze miejsce,które na pewno mi się spodoba. Uwielbiam fotografię powiedziałeś wtedy,że na pewno wyjdą tam świetne zdjęcia.
A ja co?
Uwierzyłam ci.Wierzyłam, że będziemy razem już na zawsze. Zawiodłam się strasznie.
Bo ty tak po prostu wyjechałeś.
Zostawiłeś bez słowa. Podobno twoja kariera doskonale się rozwija. Zaczynasz być jednym z najlepszych środkowych w Polsce.Tego chciałeś.

Ja też nie próżnowałam. Wyprowadziłam się z naszego rodzinnego miasta. Zamieszkałam w Opolu.
Tak, tak blisko ciebie. Wiesz? Kilka razy nawet chciałam iść na twój mecz,ale na szczęście w ostatniej chwili umiałam się powstrzymać.
-Córeczko my wychodzimy. Na pewno nie chcesz iść z nami? W końcu dzisiaj Sylwester nie powinnaś być sama.-Tak przyjechałam na święta do domu. Postanowiłam to zrobić,bo już dłużej nie mogłam zmieść tego, że ze sobą nie rozmawiamy. Przecież byliśmy wcześniej przyjaciółmi. Potrafiliśmy ze sobą przegadać całe godziny. Chciałam żeby chociaż ta część była dalej taka sama.
-Nie mamo. Zostanę w domu.-Doskonale wiem, że moi rodzice idą do twoich. Mimo, że cię tu nie ma nie mogę tam iść. Nie potrafiłabym spojrzeć twoim rodzicom w oczy. Nie po tym jak już wspólnie ustalali nasz ślub.
Tak wiedziałam o tym. Pewnego dnia gdy chciałam wejść do domu, po jednym z naszych spotkań, tata zatrzymał mnie na dworze. Powiedział mi że nasze mamy siedzą w środku i planują. Już widziały wszystko oczyma wyobraźni.
To był cios. Moment w którym się dowiedziały, że wyjeżdżasz.Wszystkie ich marzenia prysły jak bańka mydlana. Na szczęście szybko się pozbierały.
Wiesz? Jednego nie planowaliśmy. Mianowicie tego, że za 4 miesiące zostaniemy rodzicami.
Tak Łukaszu, jestem w ciąży.
Dowiedziałam się 3 tygodnie po twoim odejściu, a 2 po mojej przeprowadzce do stolicy opolszczyzny. Chciałam ci powiedzieć, ale stwierdziłam, że skoro wcześniej mnie zostawiłeś to po prostu nie będę się wtrącać w twoje życie.
Pewnie jesteś ciekawy czy ktoś w ogóle o tym wie. Otóż nie nawet moi rodzice nie są tego świadomi, że za kilka miesięcy zostaną dziadkami. Nie potrafię im o tym jeszcze powiedzieć. Pewnie będą chcieli żebyś się o tym dowiedział, ale ja nie chce. Jeszcze nie teraz. Za szybko.
Pewnie zastanawiasz się jak to się stało, że nic nie zauważyli otóż powiedziałam mi że ostatnio trochę przytyłam i starałam się ubierać w luźniejsze ubrania. Tak, ukrywam nasze maleństwo przed innymi. Nawet przed tobą.

Moje przemyślenia przerywa dźwięk dzwonka do drzwi. Nie mam zamiaru się ruszyć.Jakoś nie mam ochoty patrzeć na osobę, która zakłóca mi mój spokój. W końcu odpuściła, a ja mogę dalej wspominać.
Pamiętasz jak rok temu znalazłeś mnie na małym wzgórzu, na którym robiłam zdjęcia?
Podszedłeś do mnie i tak po prostu wpiłeś się w moje usta, a potem powiedziałeś te dwa magiczne słowa: "Kocham Cię".
Zrobiłam wtedy dużo pięknych zdjęć, które pewnie do dzisiaj wiszą na ścianie w twoim pokoju. A ty siedziałeś grzecznie i patrzyłeś jak robię coś co kocham równie mocno jak ciebie.
Nagle drzwi od mojego pokoju otwierają się, a do środka wchodzisz TY.
-Ubieraj się i weź aparat.-Mówisz.

Żadnego cześć, dzień dobry. Nic. Brak jakiegokolwiek wytłumaczenia dlaczego tu jesteś. Ty wyczuwając, że nie mam zamiaru się ruszyć odpowiadasz na moje nie zadane pytanie:
-Chodź idziemy. Przecież ci obiecałem,że zabiorę cię w  pewne miejsce.

Po kilku minutach twojego wyczekującego wzroku poddaję się. Wstaje z łóżka na którym wcześniej siedziałam i podchodzę do mojego dawnego biurka, z którego zabieram nierozpakowany jeszcze aparat. Ty znając mnie doskonale zabierasz statyw. Schodzimy na dół gdzie ja ubieram buty, a ty stoisz opart o poręcz. W chwili gdy się schylam moja bluzka automatycznie podnosi się do góry. Wiem, że zauważyłeś mój już dość powiększony brzuch. Nic nie powiedziałeś i za to ci byłam w tym momencie najbardziej wdzięczna. Ubieram kurtkę i wychodzimy z domu. Na dworze robi się coraz ciemniej i zimniej. No tak jest już grubo po 22. Wsiadamy do samochodu i odjeżdżamy. Jedziemy jakieś 30 minut, cały czas się do siebie nie odzywamy. Może to i dobrze, bo mogla bym powiedzieć o kilka słów za dużo. W końcu dojeżdżamy do celu. Wyłączasz silnik i wychodzisz z samochodu. Ja chcę zrobić to samo, ale w momencie gdy otwarłam drzwi ty podchodzisz do mnie i pomagasz. Poślizgnęłam się i pewnie gdyby nie twoje silne ramiona upadłabym. A ty tylko uśmiechasz się. Tak jak najbardziej lubię. Słodko, a zarazem zmysłowo.
Nadal się do siebie nie odzywamy. Wiesz? Zaczyna mi to lekko doskwierać. Mimo to nie próbuje przerwać tej ciszy. Wchodzimy pod jakąś górkę. Ty wspaniałomyślnie niesiesz mój sprzęt oraz jakąś torbę. W końcu docieramy na sam szczyt. Widok jaki się przed nami roztacza zapiera dech w piersi. Podchodzisz strasznie blisko mnie. Czuje twój oddech tuż za mną. I wtedy ty szepczesz mi do ucha:
-Przepraszam. Przepraszam za to że wyjechałem. Za to że się nie odzywałem. Za to że przeze mnie tyle wycierpiałaś. Że okazałem się takim dupkiem.-Przerywam ci odwracając się w twoją stronę i wpijając w twoje wargi, których tak bardzo mi brakowało.-Kocham cię.-Mówisz gdy się od siebie odrywamy. A ja już wiem, że cokolwiek będzie się działo będziemy trwać w tej miłości. Razem.

To chyba na tyle jeśli chodzi o moje zapasy. Resztę trzeba napisać.
Ten part ma związanych ze sobą kilka historii. Dokładnie rok temu ją wymyśliłam. I prawie pół roku leżała w mojej głowie. Kolejne kilka miesięcy leżała tutaj i czekała na publikacje. Jest też pierwszym opowiadaniem, które pani na polskim oceniła.
Chciałam tu jeszcze coś dopisać, ale chyba trochę straciłoby to swój charakter.
Jeśli ktoś to czyta to zostawcie po sobie jakiś znak, bo fajnie jest wiedzieć, że ktoś to czyta.
Aha, co do konkursu to można powiedzieć, że wygrałam, bo nikt inny nie dokończył tego opowiadania.
Nie cierpię składać życzeń więc tylko napiszę, żeby ten przyszły rok nie był gorszy od tego. I dużo weny i zdrowia.









sobota, 20 grudnia 2014

"Miłość jest jak przyjaźń,która zapłonęła ogniem."

Śnieg, śnieg i jeszcze raz śnieg. Uwielbiam taką pogodę. Westchnąłem i naciągnąłem na głowę czape. Nie przypominam sobie żeby było tak zimno od dobrych dwudziestu czterech lat. Pchnąłem duże, przeszklone drzwi i od razu uderzył we mnie lodowaty wiatr. Mróz szczypał mnie w policzki, palce drętwiały, więc kiedy na horyzoncie pojawiła się kawiarnia, przyspieszyłem kroku, co wcale nie było łatwe, nawet dla takiego mutanta jakim jestem. Służby dbające o odśnieżanie chyba czekają na cud, aż śnieg sam się rozpuści i zniknie z dróg i chodników. Chcą też nam zafundować darmowe lodowisko tak przy okazji. Moje myśli zaczęły krążyć wokół problemu – kawa czy herbata? Kiedy tylko znalazłem się w przytulnym pomieszczeniu poczułem jak policzki zaczynają mi powoli odmarzać i odzyskuje czucie w skostniałych palcach. Podszedłem do lady, za którą stał mój dobry kolega, Radek.
-To co chcesz tym razem?-zapytał od razu szykując filiżankę.
-Herbatę.-zdjąłem kurtkę i w tym momencie poczułem kolejny podmuch zimnego powietrza. Odwróciłem głowę i zobaczyłem małą dziewczynkę wchodzącą do kawiarni.
-Tato!-krzyknęła i rzuciła się w moja ramiona.
-Cześć kochanie. Co ty tu robisz? Gdzie masz mamę?-zadałem pytania, jednocześnie ściągając jej płaszczyk, gdyż w pomieszczeniu było ciepło.
-Mama kłóci się z tym panem.-odpowiedziała i wskazała ręką na Magdę,która stała wciąż na dworze i wymachiwała rękami w jakimś kierunku.
Chwilę później, gdy już z Zosią ściągnęliśmy kurtki, a Radek podał nam gorące napoje, do kawiarni weszła Magda, na której twarzy wciąż było widać złość z powodu wcześniejszego starcia.
-Cześć chłopaki.-powiedziała po czym mnie cmoknęła w policzek, a Radka prosto w usta.
-Chcecie nam coś powiedzieć?-zapytałem w imieniu swoim, jak i córki. Magda tylko się wyszczerzyła i pokiwała głową na "tak".
-Jesteśmy razem.-odezwał się Radek.
-Gratulacje. Jak mniemam dowiaduje się ostatni?
-Nie, moi rodzice jeszcze nie wiedzą.-rzekła Magda.
-Tona co czekacie?-zapytałem-Zaproście ich na kolację. Ja w tym czasie zajmę się Zosią, nie mała?-puściłem oczko do mojej kochanej córeczki.
-Pójdziemy do cioci Kasi i wujka Wojtka?-zapytała choć pewnie i tak znała odpowiedź na to pytanie. W końcu czego się nie robi dla swojej jedynej córeczki.

W Gdańsku mieszkam już w sumie już 3 sezon. Ta roczna gra w Montpellier utwierdziła mnie w przekonaniu, że Gdańsk to jest miejsce, w którym chce grać jak najdłużej. Magdę poznałem w liceum, do którego uczęszczaliśmy. Jakoś na początku nie pałaliśmy do siebie sympatią, lecz podczas jednej z imprez, zmieniło się to.Zaprzyjaźniliśmy się. Pewnego dnia po prostu stało się. Poszliśmy do łóżka. Mimo, że nie byliśmy parą.Nigdy. Ani wcześniej, ani później. Z tego naszego jednego razu urodziła się Zosia. Nie nawaliłem i zawsze byłem w życiu dziewczyn. Rok temu, gdy zdobywałem Mistrzostwo Świata obydwie były przy mnie i mocno wspierały. Nie, nie kocham Magdy. Jest tylko moją przyjaciółką. Mimo, że Zośka zasługuje na to by mieć rodziców zawsze obok siebie, nie zdecydowaliśmy się być razem. Ona jak się dzisiaj dowiedziałem kocha Radka, a ja jeszcze nie poznałem dziewczyny, z którą chciałbym spędzić resztę życia.

Wiosna, w sumie już początek lata to czas, którego od zeszłego sezonu nie cierpię. Mimo, że chce grać dla polskiej reprezentacji to jeszcze bardziej chcę codziennie widywać Małą. Chłopacy, a w szczególności Kłos z Wroną, śmieją się z jakiegoś śmiesznego żartu, który na treningu zrobił im Stefan. Mnie natomiast zainteresowało coś innego. Mianowicie samochód Magdy, który zaparkował na parkingu w "spalskim lesie". Coś tu nie gra. Co ona tu robi w środku tygodnia? Przecież z tego co pamiętam wole ma mieć dopiero w lipcu. Zresztą Zosia nadal chodzi do przedszkola. Zaciekawiony idę w tamtą stronę. Zośka gdy tylko Magda zaparkowała wyskoczyła z samochodu.
-Cześć kochanie-mówię po czym biorę ją na ręce i całuje w policzek.-Co tu robicie?
-Mama chce z tobą porozmawiać.
-To leć do wujka Przemka.-mówię, gdyż widzę Stępienia, który chyba jako jedyny zauważył, że skręciłem w inną stronę. Dodatkowym plusem było to, że Zosia już go zna więc nie muszę się martwić, że coś się jej stanie. Gdy obydwoje znikają z zasięgu mojego wzroku podchodzę do Magdy, która wciąż siedzi w samochodzie. Otwieram jej drzwi i mówię:
-Chodź się przejść. Pogadamy.-gdy już wyszła, zauważyłem na jej twarzy łzy, które wciąż leciały po jej mokrych policzkach. Po chwili usiedliśmy na pobliskiej ławce, a Magda przytuliła się do mnie. Płakała jeszcze przez dobrych kilka minut.
-Co się stało-zapytałem, gdy zyskałem pewność, że na obecną chwilę Magda nie będzie płakać.
-Od początku? Rozstałam się z Radkiem. Jakoś sobie z tym poradziłam, ale dzisiaj rano dowiedziałam się że jestem w ciąży.-No nie powiem strasznie zaskoczyły mnie jej słowa.
-Radek wie?
-Nie. Błagam cię nie mów mu. W przyszłym tygodniu wyjeżdża i mam nadzieję, że już nigdy się nie spotkamy.
-Ale będziecie mieć dziecko!-zdziwiły mnie jej słowa, gdyż ja bym jej nie wybaczył, gdyby nie powiedziała mi o Zosi. Milczała.-Okej.-odezwałem się chwilę później.-Tylko mam jeden warunek. Jak wrócę ze zgrupowania zamieszkacie ze mną. Chce mieć was na oku. Poza tym z tego co pamiętam każda para rąk przyda ci się przy małym dziecku.-rzekłem z uśmiechem- No i jest jeszcze Zośka.
-Nic jej nie mówiłam i proszę cię nie rób tego jeszcze.-Magda w końcu się do mnie odezwała.
-Dobrze tylko wiesz, że nie możesz tego w nieskończoność ukrywać.
-Wiem. Jak będziesz w Gdańsku to jej powiemy.

Tak jak ustaliliśmy, gdy tylko dostałem trochę wolnego dziewczyny przeprowadziły się do mnie, a Zosia dowiedziała się, że będzie mieć rodzeństwo. Gdy wróciłem, po kolejnym udanym sezonie reprezentacyjnym do Gdańska, miałem dla dziewczyn niespodziankę. Znalazłem dom. Niezła lokalizacja. Bliżej hali. Zośki szkoła też blisko. Same plusy.  Nie wiem jak Magda na to zareaguje, ale mam nadzieję, że zgodzi się na kolejną przeprowadzkę. Właśnie co do Magdy. Jej samopoczucie znacznie wróciło na swoje miejsce, chociaż czasami miała "dołki" wywołane hormonami (jak to zrelacjonowała mi Zosia). Podobno wszystko jest dobrze tylko "znowu przytyje i nie będę się nikomu podobać" jak to sama określiła. No cóż trudno.
Zaparkowałem auto przed naszym nowym domem i pomogłem dziewczyną wysiąść.
-A co to ma być?-zapytała Magda, gdy otwierałem drzwi od domu.
-Nasz nowy dom.-odparłem z prawdą.
-Ale fajnie.-ucieszyła się Mała. Magda natomiast nic nie powiedziała.
Oprowadziłem dziewczyny po całym domu, gdyż wcześniej już go widziałem. Po ich twarzach można było dostrzec, że bardzo się im podoba. Gdy Zosia wywijała harce w swoim nowym pokoju, ja pokazywałem Magdzie ostatni pokój, który będzie służył jako sypialnia.
-Jesteś walnięty, wiesz?-zapytała, a ja zdziwiłem się. Znam już trochę jej ciążowe humorki, ale nigdy czegoś takiego nie powiedziała. Gdy nadal jej nie odpowiadałem, podeszła do mnie i po prostu wpiła się w moje usta.-Dziękuję. Za to, że przyjechałeś kiedyś do tego durnowatego liceum w Spale.-powiedziała i poszła do Zosi. A ja nadal stałem w tym samym miejscu i zastanawiałem się co się tu tak naprawdę przed chwilą wydarzyło.

Magda na porodówce to istne piekło. A ja musiałem tego doświadczać, aż DWA razy. Nigdy więcej. Przed chwilą urodziła syna. Wszystko z nimi dobrze. Mały Kacperek podbił serce położnej. Zresztą ze mną było podobnie. Super chłopak. Wypisz wymaluj Magda. Zosia przez cały ten czas siedziała z Przemkiem, który bardzo się przejął rolą wujka tak małej osóbki i podobno ciągle chodził w korytarzu. Nie to co ja. Dla mnie można powiedzieć była to formalność. Gdy w końcu pozwolono mi do nich wejść byłem szczęśliwy.
-I jak się czujesz?-zagadnąłem Magdę, która nawet nie zauważyła, że znalazłem się obok.
-Świetnie. Teraz było dużo łatwiej niż z Zosią. No właśnie gdzie ona jest?
-Siedzi na korytarzu. Bardzo chce do was wejść, ale niestety będzie to możliwe dopiero jutro.
-Szkoda.-odparła smutno-Nie dasz rady jakoś użyć swojego wdzięku i sławy?-zrobiła słodkie oczy.
-Niestety pani Magdo. Musi pani wytrzymać do rana.-odpowiedziała jej pielęgniarka, która właśnie weszła do środka-Pani Magdo przyszłam zapytać o jedną rzecz. Mianowicie kogo mam wpisać jako ojca dziecka. Rozumiem, że pana Mateusza?
-Tak, oczywiście-odezwałem się.
-Dobrze. Dziękuje bardzo.-rzekła i wyszła.
-Czemu to zrobiłeś?-zaatakowała mnie. Od czasu tamtego pocałunku nic podobnego nie miało miejsca. Nawet nie rozmawialiśmy na tematy związane z nami. Czułem, że muszę dać jej czas. W sumie chyba sam go bardziej potrzebowałem.
-Bo myślę, że to ja o będę wychowywał. Poza tym wszyscy myślą, że jest to moje dziecko więc niech tak będzie. Zośka też nosi moje nazwisko więc Kacper też powinien. Ty zresztą też.-dodałem cicho tak żeby Magda nie słyszała.

 Dziś Wigilia, za oknem śnieg, a w domu mam wszystkich, których kocham i są dla mnie najważniejsi. Tak, kocham. Zaczynając na Magdzie i na niej kończąc. Kocham ją po prostu. Nie wiem kiedy to zrozumiałem. Po prostu stało się i już. Kacperek przez te 2 miesiące podrósł i podbija serca babć, które postanowił odpocząć w te święta i dać się Magdzie wykazać, jako pani domu. Dziadkowie rozmawiają na tematy polityki i sportu. A ja bawię się z Zosią jej nowymi zabawkami, które dostała. Wszystkie prezenty są już rozdane, ale chyba ten najważniejszy jest w mojej kieszeni i czeka na później. Dzwonek do drzwi. Idę otworzyć razem z Kacperkiem, gdyż babcie powierzyły mi opiekę nad nim, bo jak stwierdziły "muszą pomóc tej biednej Magdzie skoro ja tego nie zrobię". To co za nim widzę strasznie mnie dziwi.
-Cześć-mówi Radek-Ja do Magdy.
-Magdy już dla ciebie nie ma. Straciłeś swoją szansę.
-Właśnie widzę. Mam nadzieję, że jesteście szczęśliwi.-mówi jeszcze i wraca tam skąd przyszedł. Zamykam drzwi. Gdy odwracam się za sobą widzę Magdę.
-Czego on chciał?-pyta wkurzona.
-Porozmawiać z tobą. Powiedziałem mu, że ciebie już dla niego nie ma.
-Dziękuje ci Mateusz.-powiedziała i cmoknęła mnie prostu w usta.

Magda ma mnie ochotę zabić i pewnie zaraz to zrobi. Gdy dzieciaki usnęły, a rodzice zaczęli rozlewać nalewki, które ze sobą przywieźli i wspominać stare czasy, namówiłem Magdę na spacer. Szliśmy brzegiem morza, a ona ciągle marudziła, że jest zimno i chce wracać do domu. W pewnym momencie stanąłem i przyciągnąłem ją do siebie i namiętnie pocałowałem.
-Kocham cię.-powiedziałem opierając swoje czoło o jej.
-Oj Mika,Mika już myślałam, że nigdy tego nie powiesz. Ja ciebie też.-powiedziała i znów piła się w moje usta.
-Zostań moją żoną.-poprosiłem klękając na śniegu.
-A pierścionek masz?-nerwowo zacząłem go szukać po wszystkich kieszeniach.
-Cholera-przypomniałem sobie-Zostawiłem go w spodniach gdy się przebierałem.
Magda tylko pokręciła ze śmiechem głową.

Konkursowe. Miałam dodać później, ale chciałam dodać tu już jakiś rozdział, a tylko ten miałam skończony. Szkoła mnie wykończyła w tym roku, a to jeszcze nie koniec. Byle do maja.Postanowienie noworoczne to bycie tutaj częstszym gościem. Następny jeszcze w tym roku, a dokładniej w Sylwestra.
Pozdrawiam :*

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

"Nawet największe i najdziwniejsze ryzyko trzeba podjąć. Bo to właśnie one może przyczynić się do prawdziwego szczęścia."

PIOSENKA

-Chce mieć dziecko. Z tobą.- Te banalne słowa zbiły cię całkowicie z nóg. Właściwie gdybyś teraz nie siedział, to leżałbyś pewnie na parkowej ścieżce.
-Ale jak to?-Dziewczynę, która co to powiedziała widzisz pierwszy raz na oczy. Okej poprosiła cię o spotkanie, a ty z braku lepszej propozycji zgodziłeś się.-Przecież my się w ogóle nie znamy! Skąd mam wiedzieć, że czy nie próbujesz wyciągnąć ode mnie kasy?-Pytasz zirytowany.
-Nic od ciebie nie chcę. Oczywiście oprócz tego żebyś był dawcą.
-Dawcą?! Dawcą można być nerki, serca, wątroby. Ale nie czegoś takiego!
-Będziesz dawcą spermy. Tylko tyle.
-Dlaczego? Dlaczego to robisz? Dlaczego ja?-Pytasz desperacko.
-Bo jestem chora, Grzegorzu. To mój ostatni dzwonek na dziecko. Gdybym się teraz przed zaczęciem leczenia nie zdecydowała, mogła bym już nie zaznać smaku macierzyństwa.
-Ile ty masz w ogóle lat?
-17.
-17? Jak ty to sobie wszystko wyobrażasz? Szkoła, nauka, dziecko. Co na to twoi rodzice?
-Normalnie będę miała nauczanie indywidualne. A rodzicami się nie martw. Uszanują każdą moja decyzję. Wiedzą jakie są rokowania.

Myślisz. To jest najbardziej szalony pomysł jaki usłyszałeś od... W sumie od bardzo dawna. Chyba ostatni taki pomysł padł z ust twojego starszego brata, który zaproponował ci treningi siatkarskie. I musisz przyznać, że wyszedłeś na tym bardzo dobrze. Tylko czy dwa razy w życiu coś się zdarza?
-Jaka jest twoja decyzja?-Przerywa twoje przemyślenia.
-Nawet nie wiem jak masz na imię.
-Marianna.
-Marianna.-Mówisz w zamyśleniu.-Mam nadzieję, że się lepiej poznamy, bo chcę uczestniczyć w życiu naszego dziecka.
-Naprawdę?-Pyta ucieszona brunetka rzucając się w twoje ramiona.
-Tak.-Odpowiadasz w jej włosy.
-Dziękuję ci.
-Chodź do mnie. Poznamy się bliżej.-Mówisz ciągnąc ją za sobą.

Po kilkunastu minutach znajdujecie się w twoim mieszkaniu. Przy bananowym soku i ciasteczkach poznajecie się bliżej. Dowiadujesz się o niej, że ma młodszego brata Kacpra, jest strasznie uparta i aspołeczna. Tego ostatniego byś o niej nie powiedział. Nie w sposób jaki się zachowywała kilka godzin temu. Ty natomiast się jej odwdzięczasz tym, że jesteś strasznie towarzyski, wesoły i nie planowałeś mieć dziecka w tak młodym wieku.

Gdy spotykacie się 2 tygodnie później można powiedzieć, że wasza znajomość w tym czasie bardzo się rozwinęła. Poznałeś nawet jej rodziców. Był to chyba jedyny twój warunek.
Wracając do waszego dzisiejszego spotkania. W końcu macie to zrobić. Boisz się cholernie. A co jeśli się nie uda?
Bociek do cholery jesteś dorosłym mężczyzną!
Postanowiliście,że najpierw pójdziecie do kina i na pizzę. Gdy wchodzicie do twojego mieszkania jesteś cholernie zdenerwowany. Na szczęście Marianna zachowała zimną krew. Już po chwili gdy wchodzicie do twojej sypialni pozbywasz się zarówno jej jak i swoich ubrań. Oddajecie się cielesnym uniesieniom. Oboje sprawiacie, że ta noc zapadnie wam na długo w pamięci.

2 miesiące później.
Marianna wychodzi właśnie z twojej łazienki, gdzie robiła testy ciążowe. Gdy widzisz na jej ustach szeroki uśmiech podchodzisz do niej i składasz na jej czole delikatny pocałunek. Już wiesz, że za jakieś 7 miesięcy zostaniecie rodzicami. Pewnie zastanawiacie się jakie relacje nas łączą. Otóż jesteśmy tylko przyjaciółmi. Dziwne prawda? Przecież będziecie mieć dziecko. Małą kruszynkę, która będzie miała wasze najlepsze cechy. Która was będzie wzajemnie przypominać.
Kolejne tygodnie minęły jak z bicza strzelił. Mecze, treningi, wyjazdy. Nie zaniedbałeś w tym czasie Marianny, która dzielnie cię wspierała. Była na każdym twoim meczu w Kędzierzynie. Oczywiście w twojej koszulce.
Pod koniec 4 miesiąca, gdy jej brzuszek stał się bardziej widoczny, powiedziała ci że wyjeżdża. Na wieś do ciotki, bo nie chce, aby jej znajomi wiedzieli, że jest w ciąży. W sumie o tym maleństwie wiecie tylko wy, jej rodzice oraz kilka osób z jej rodziny.Nawet nie powiedziałeś nic swoim rodzicom.
Jesteś tchórzem, Grzegorzu.
Kolejne dni mijały ci na smutku. Bardzo przywiązałeś się do Marianny. Postanowiłeś wziąć kilka dni wolnego. Powiedziałeś trenerowi, że babcia jest chora i chcesz być przy niej. W rzeczywistości pojechałeś do Marianny. Adres dostałeś od jej rodziców. Chyba bardzo cię lubią, bo ci zaufali.
-Mańka, ale się stęskniłem.-Mówisz gdy w końcu ją przytulasz.
-My też Grzesiu.-Odpowiada kładąc twoje dłonie na swoim brzuchu.

-Wróć ze mną do Kędzierzyna.-Mówisz gdy wieczorem siedzicie w jej pokoju i rozmawiacie o tym co się wydarzyło w ciągu ostatnich kilku dni.
-Grzesiek proszę cię. Dobrze wiesz, że najchętniej nigdzie bym nie wyjeżdżała, ale ostatnio nie idzie wytrzymać w domu. Rodzice ciągle się kłócą. Obwiniają się nawzajem o to, że jestem chora i w tak wczesnym wieku będę miała dziecko. Nie chce tam wracać.-Mówi po czym wtula się w twoje silne ramiona i zaczyna płakać.
-Cichutko maleńka. Nie płacz.-Mówisz gładząc ją po plecach.-Przeprowadźcie się do mnie.- Proponujesz gdy Marianna się już uspokoiła.
-Nie Grzesiek. Ja nie mogę. Jak ty to sobie wyobrażasz?
-Normalnie. Jestem ojcem tego maleństwa i chcę spędzić z nim i jego mamą każdą wolną chwilę.
-Ale Grzesiek ono się jeszcze nie urodziło!-Wykrzykuje pomijając drugą część twojej wypowiedzi.
-No i co z tego? Jesteście dla mnie najważniejszymi osobami na świecie.-Gdy Marianna dłuższy czas się nie odzywa pytasz:- Jaką pojęłaś decyzję?
-Nie wierze, że to powiem, ale to chyba przez te hormony. Zgadzam się!-Wykrzykuje, rzucając się w twoje ramiona. A pomyśleć, że jeszcze kilka minut temu płakała.
"No cóż to tylko hormony."-Myślisz.

Mieszkacie ze sobą już dłuższy czas. Dzisiaj idziecie na pierwsze wspólne badanie USG. Niestety ciągle nie mogłeś znaleźć czasu ponieważ twoje treningi były akurat w tym samym czasie.
Po wejściu do gabinetu lekarka od razu zarządziła badanie. Musisz przyznać, że gdy usłyszałeś po raz pierwszy bijące serduszko waszego maluszka uświadomiłeś sobie jedną bardzo ważną rzecz.
-To co pani Marianno mogę w końcu powiedzieć jaką płeć będzie miał państwa maluszek?-Przerywa twoje rozmyślania lekarza, a dziewczyna kiwa głową na znak zgody.-Będą mieć państwo dziewczynkę.

Dzwonek do drzwi. Chyba nic gorszego nie mogło was potkać w tej chwili. Po powrocie od lekarza postanowiliście zrobić pizzę. W pewnym momencie zaczęliście się zastanawiać jakie imię dać waszej małej kruszynce. Gdy przedstawiłeś swoje propozycje Mariannie, ta lekko wkurzona i zniesmaczona postanowiła rzucić w ciebie mąką. Tak więc w tej chwili obydwoje jesteście brudni, a dzwonek w drzwiach nie ustaje. Postanawiasz się zachować jak prawdziwy mężczyzna i idziesz je otworzyć. To co za nimi zastajesz zupełnie cię zaskakuje. Otóż stoją tam twoi rodzice. To co w tym momencie czujesz jest nie do opisania, ponieważ oni ciągle nie wiedzą, że wkrótce zostaną po raz pierwszy dziadkami.
-Mamo, tato. Co wy tu robicie?-Pytasz gdy już odzyskujesz mowę.
-Przyjechaliśmy cię odwiedzić.-Odzywa się twoja rodzicielka.-Wpuścisz nas? Czy będziesz trzymał na wycieraczce.
-Oczywiście wchodźcie.-Mówisz i wpuszczasz rodziców do środka.
-Grzesiek kto przyszedł?-Do przed pokoju wchodzi Marianna, która zdążyła się już w tym czasie przebrać.
-Moi rodzice. Mamo, tato przedstawiam wam Mariannę moją narzeczoną.-Mina całej trójki w tym momencie była komiczna i pewnie gdyby nie sytuacja w jakiej się znalazłeś zaczął byś się śmiać. Ciszę jaka nastała przerywa głośny jęk Marianny, która chwyciła się za brzuch. Szybko znalazłeś się obok niej. Posadziłeś na pobliskim krześle, a zaraz potem pojawiła się obok was, twoja mama, która jest pielęgniarką.
-Który to miesiąc?-Pyta.
-Początek dziewiątego.-Odpowiada Marianna, pomiędzy kolejnymi skurczami.
-Gratulacje rodzisz. Zenek weź podjedź samochodem. Grzesiek weź torbę i pomożesz mi wziąć Mariannę.
-Jaką torbę?-Pytasz zdesperowany. To jednak prawda, że kobiety zachowują zimną krew. Pewnie gdybyście byli teraz sami twoja panika osiągnęła by stan najwyższy.

Gdy po kilku godzinach wyczekiwania pozwolono ci wejść do twoich dziewczyn byłeś najszczęśliwszym facetem na ziemi. A gdy zobaczyłeś małą Alicję, wiedziałeś już na 100% nigdy ich nie zostawisz.
-Hej. Jak się czujesz? Byłaś bardzo dzielna.-Pytasz Mariannę, gdy siadasz obok niej.
-Bardzo dobrze. Podobno mam najlepszego narzeczonego pod słońcem, który nie mógł usiedzieć w poczekalni.-Mówi patrząc na ciebie uważnym wzrokiem.-Co to miało być przy twoich rodzicach?- Pyta jeszcze, gdy widzi, że nie chcesz odezwać się, tak jesteś zapatrzony na waszą małą kopię.
-Mogę ją potrzymać?-Zwinnie zmieniasz temat, a Marianna podaje cię małą.Jesteś zachwycony. Nigdy nie przypuszczałeś, że jedna dziewczyna może aż tak zmienić twoje życie.-Kocham was.-Mówisz gdy mała Alicja otwiera oczy i patrzy na ciebie uważnym wzrokiem, tak jak jej mama.
-Że co proszę...
-Kocham was. Chce spędzić z wami resztę życia. Chce żeby było już tak zawsze.-Mówisz i patrzysz na Mariannę, która ma zły w oczach i nie kryje swojego wzruszenia.-Kochanie powiedz coś...-Mówisz z wielką desperacją w głosie, siadając obok niej na łóżku.
-A co ja mam ci powiedzieć Grzesiek?-Masz już w myślach całą litanię słów, które chcą potokiem wypłynąć z twoich ust, lecz tego nie robią bo Marianna zachłannie wpija się w toje usta. Niestety tym gestem nie jest zachwycona Alicja, bo zaczyna głośno płakać.-Kocham was.-Mówi odsuwając się od ciebie i uspokaja waszą Małą Księżniczkę.


Coś na pewno jest zjebane.
Jestem bardzo ciekawa waszych opinii na temat tego rozdziału.
Obiecałam Miśka :) już dawno,że wstawię nowy więc teraz w ramach przeprosin wybierz kogoś z kim chciała byś kolejnego parta. Tylko błagam nie Nowakowski.
Pewnie jesteście spostrzegawcze i zauważyłyście, że zmieniłam swoją nazwę. Pewnie coś jeszcze zmienię, ale już nie dzisiaj.
Skleroza. Zakładka INFORMOWANI. wiecie co robić.


Dostałam pewną nominację od Miśki za co bardzo dziękuję.

Nominacja do "Liebster Award" jest prezentem od któregoś z blogerów w ramach "dobrze prowadzonego bloga" Jest przyznawana po to, aby blog został rozpoznawalny oraz częściej odwiedzany przez czytelników. Po odebraniu nagrody, należy odpowiedzieć na jedenaście pytań od osoby, która nas nominowała. Następnie sami podajemy jedenaście osób, informując ich o tym oraz zadajemy jedenaście pytań. Zabrania się wybierania tej samej osoby od której pozyskano nominację.

Pytania: 
1. Ulubiony sportowiec? 
2. Ile masz lat? 
3. Jakie jest Twoje największe marzenie? 
4. Co Cię skłoniło do założenia bloga?
5. Ulubiony cytat? 
6. Kto Twoim zdaniem wygra MŚ?
7. Komu kibicujesz poza naszą reprezentacją? 
8. Najlepszy blog jaki czytałaś/czytasz?
9. Jakie cechy powinien posiadać Twój ideał mężczyzny? 
10. Co najbardziej poprawia Ci nastrój? 
11. Czy Twoi znajomi wiedzą że prowadzisz bloga?
   
Moje odpowiedzi:
1. Paweł Zagumny. Chociaż mogła bym jeszcze długo wymieniać.
2. 15
3.Jest kilka, ale nie powiem bo się nie spełnią ;)
4. Uwielbiam czytać. Rok temu zaczęłam czytać pierwsze blogi i zaczęłam się zastanawiać, a może ja też coś napiszę. Pomysł był i po przekonywaniach Tyśś (dziękuje Ci bardzo kochana) postanowiłam spróbować. 
5.Jest tego bardzo dużo. Najczęściej są związane ze sportem.
6.Lepszy ;D
7. Ostatnio trochę Rosji, ale bardziej poszczególnym zawodnikom i ich krajowi. 
8.Jest naprawdę tego dużo. Nie zliczyła bym.
9. Musiał by po prostu ze mną wytrzymać. 
10. Niestety czekolada. Ale też dobra muzyka i bieganie. 
11. Z moich najbliższych wie tylko mama. Reszta może się domyślać. 

Ja nikogo nie nominuję, bo u mnie czas szybko leci.

Jeśli ktoś tu jeszcze dotrwał to pozdrawiam :*

niedziela, 3 sierpnia 2014

"Tak. Is­tnieje przy­jaźń dam­sko męska. Wte­dy, gdy obie stro­ny wiedzą, że będą kiedyś razem. W końcu miłość zaczy­na się od przyjaźni.. "

PIOSENKA

Przyjaźń – według Arystotelesa, jedna z cnót, chociaż, w przeciwieństwie do cnót kardynalnych, nie jest ona cnotą normatywną. Filozof ten twierdzi także, że istnieje kilka rodzajów przyjaźni: idealna (teleia philia, będąca wartością samą w sobie), oraz takie, z których każda ma spełniać pewien cel (przyjemność lub użyteczność).
Większość ludzi uważa, że ich przyjaciele dobrze ich znają. Jednak badania wykazały, że w większości przypadków jest to złudzenie związane z chęcią poprawy samooceny . Wierząc, że przyjaciołom zależy na nas, budujemy poczucie własnej wartości.
Przyjaźń w kontekście socjologicznym jest silnie związana z nieprzyjaźnią. Wspólny wróg bardzo skutecznie cementuje więzi między przyjaciółmi, a jednym z narzędzi służących do tego jest plotka. Przyjaciele mają tendencję do wyolbrzymiania negatywnych cech swych nieprzyjaciół i pomijania ich cech pozytywnych.
Zawieranie przyjaźni odbywa się w różny sposób, zależnie od kultury i powiązań religijnych. Niektóre przyjaźnie są zawierane poprzez zapytanie: "Czy chciałbyś/chciałabyś zostać moim przyjacielem" lub w inny podobny sposób, czasem towarzyszą temu obietnice i przysięgi. Coraz rzadziej spotykana jest formuła braterstwa krwi.
Z badań wynika również, że przyjaźń może mieć tło genetyczne: najsilniejsze więzy łączą nas z ludźmi genetycznie do nas podobnymi. Może to jednocześnie tłumaczyć istnienie uprzedzeń rasowych i innych form ksenofobii.
Sam akt nawiązywania przyjaźni ma również podłoże biologiczne – jest ściśle związany z tzw. pierwszym wrażeniem. Z badań wynika, że nieświadomą decyzję o chęci bliższego poznania danej osoby podejmujemy w ciągu zaledwie 10 minut od pierwszego z nią kontaktu.

Zdaniem św. bpa Józefa Sebastiana Pelczara, są pewne warunki dla przyjaźni:
  • zbliżenie serc
  • wymiana dóbr między osobami
  • podobieństwo temperamentów i charakterów
Bp Pelczar rozróżnia między przyjaźnią duchową (jego zdaniem dobrą) a zmysłową (jego zdaniem niebezpieczną dla życia duchowego, np. dla zakonnic):




Bieganie ostatnio stało się twoim sposobem na życie. Chwilą dla samej siebie. Odpoczynkiem od myśli, które pewnie dopadłyby cię w pustym, cichym domu.
W Warszawie mieszkasz od niedawna. Przeprowadziłaś się tu ze względu na studia.

A może nie tylko?

Taj, jest jeszcze on. Twój najlepszy przyjaciel za czasów dzieciństwa. Odkąd nauczyłaś się chodzić byliście nie rozłączni.Wasi rodzice i sąsiedzi zawsze myśleli, że będziecie parą, która będzie żyć długo i szczęśliwie. Wszystko się zmieniło gdy ty byłaś w piątej klasie, a on w pierwszej gimnazjum. Niby ciągle ta sama szkoła, ale jednak wszystko się zmieniło.Przestaliście się do siebie odzywać każde miało swoje zajęcia. Swoje życie.

Ale czy to jest powód żeby nie mówić sobie nawet głupiego cześć?

Biegniesz.Nie wiesz, która to już minuta. Który kilometr za tobą. Najważniejsze jest to, że muzyka w twoich uszach, i droga nie kończą się. Możesz spokojne rozplanować sobie najbliższe godziny, które spędzisz na nauce. Mimo, że do pierwszych egzaminów zostało jeszcze dużo czasu to ty już będziesz się uczyć. Nie jesteś taka jak większość twoich znajomych, którzy pewnie teraz szykują się na imprezę. Ty wolisz sport. Zawsze żyłaś w ruchu. On też. Dlatego wybrał siatkówkę. Stała się jego największą miłością. Podobno jest nawet niezły. Wszystko co o nim wiesz to zasłyszane rozmowy twojego barta z rodzicami. Sama nie chcesz o nim nic wiedzieć.
Ty również bardzo lubisz siatkówkę. Chodziłabyś pewnie na mecze miejscowej Politechniki, ale on w niej gara, a ty nie chcesz go oglądać.
Głupie prawda?
Chciałaś iść na pierwszy mecz sezonu. Miałaś nawet już kupiony bilet. Ale wtedy podczas jednej z rozmów, twój kochany braciszek, wygadał się, że on gra i mieszka w miejscu, w którym chciałaś o nim zapomnieć i nigdy nie zobaczyć.
Myślenie tak cię pochłonęło, że nawet nie zauważyłaś jak ktoś na ciebie wpadł. Upadacie oboje na chodnik.Nie znany osobnik przygniótł cię swoim ciałem. Wyciągasz słuchawki i atakujesz nie znajomego:
-Co pan sobie do cholery wyobraża? Dlaczego pan nie patrzy jak biegnie? Przecież mógł pan zrobić komuś jakąś krzywdę! Poza tym proszę ze mnie wstać!
-Spokojnie Zuza. Przestań się tak unosić.-Mówi "nieznany" sprawca waszego wypadku, a ty już wiesz do kogo należy ten głos.
Tak do niego.
Poznasz go zawsze i wszędzie. Miałaś nadzieję, że Warszawa to duże miasto i nigdy na siebie nie wpadniecie.
Jakże się myliłaś.
Szybko wstajesz i nie mówiąc nic więcej szybko uciekasz.
Jesteś tchórzem.
Od tamtego wydarzenia minął już miesiąc. W tym czasie zmieniłaś trasę swojego biegania, ale to nic nie dało, bo od ponad 20 dni masz nowego sąsiada. Tak to on. Z niewiadomych dla ciebie względów przeprowadził się w środku sezonu. Akurat przypadkiem na przeciw ciebie. Zawsze gdy się widujecie on mówi ci cześć, a ty nie odpowiadasz.
Ale czy nie tego właśnie chciałaś te kilka lat temu?
Dzisiaj przyjeżdża twój ukochany braciszek, który na pewno dorzuci swoje przysłowiowe 3 grosze, do całej tej nędznej sytuacji. Masz go odebrać z dworca. Oczywiście nie była byś sobą gdybyś się nie spóźniła.
-No nareszcie jesteś! Czy ty nie możesz raz zrobić czegoś punktualnie?-Pyta zaraz po wejściu do twojego samochodu.
-Mogę. Ale nie dla ciebie.-Dogryzasz mu.Widzisz, że chciał coś jeszcze powiedzieć, ale zrezygnował. Doskonale wie, że z tobą nie wygra gdy nie masz humoru.
Do twojego mieszkania dojeżdżacie 25 minut później. Wchodzicie po schodach na górę. O dziwo twój sąsiad nigdzie nie wychodził. Jesteś pozytywnie zaskoczona.
-Nie rozsiadaj się.-Mówi twój brat, gdy chcesz wygodnie usiąść się na kanapie.
-Niby dlaczego?
-Bo za chwilę wychodzimy.
-Muszę?
-Tak.-Odpowiada stanowczo.-Dobrze by było gdybyś się przebrała.-Mówi patrząc sceptycznie na twój rozciągnięty dres.
-Jakieś wymagania?-Pytasz z ironią w głosie.
-Żadnych szpilek i sukienek. Wystarczą jeansy.
-Tak jest sir.-Odpowiadasz i znikasz w swoim pokoju. 
Gdy wychodzisz z niego kilkanaście minut później, twój brat nic nie mówiąc ubiera kurtkę i wychodzi z twojego mieszkania. Nie mając innego wyboru podążasz jego śladami.
-Daj  mi kluczyki.-Mówi gdy stajecie koło samochodu.
-Ale ty przecież nie znasz Warszawy.-Odpowiadasz wzburzona.
-Ale wiem gdzie jedziemy.-Po tych słowach oddajesz mu kluczyki i wsiadasz na miejscu pasażera.
Kilkanaście minut później podjeżdżacie pod Arenę Ursynów.
-Serio?-Pytasz, bo już się domyślasz jaki plan ma twój genialny brat.
-Nie uważasz, że w końcu przyszedł najlepszy czas na zakończenie starych spraw i pogodzenie się?
-On ci to kazał zrobić?-Pytasz wkurzona.
-Nie ważne kto. Ważne żebyście się w końcu dogadali.
Nic mu już nie odpowiadasz tylko udajesz się w stronę wejścia.
-Mała mam jeszcze jedną małą prośbę.-Zaczyna twój brat gdy jesteście już w środku.
-Jaką?-Warczysz.
-Mogłabyś ubrać to.-Mówi wskazując na malutką reklamówkę, którą wcześniej trzymał w dłoni, a ty jej nie zauważyłaś.Wkurzona zabierasz mu ją i udajesz się na poszukiwanie toalety.

Chwilę później gdy wychodzisz zauważasz swojego brata, który ma ubraną taką samą koszulkę. Jest to oczywiście meczowa koszulka JEGO.
-Nie wiem po co cały ten cyrk.-Mówisz i udajecie się na poszukiwanie swoich miejsc. Gdy już je odnajdujecie wszystko stało się dla ciebie jasne.Wasi rodzice przyjechali.
Cały mecz siedzisz jak na szpilkach. Bardziej niż o wynik boisz się o spotkanie, które będzie miało miejsce zaraz po nim. Mecz kończy się zwycięstwem biało-zielno-niebieskich i to nie byle nad kim, ale nad samą Resovią.
Chwilę później obok was stoi on. Cały roześmiany i szczęśliwy. Właśnie przed chwilą dostał statuetkę najlepszego zawodnika meczu. Jest to bardzo duże wyróżnienie tym bardziej, że na tej pozycji jest to rzadkość.
-Gratuluje.-Mówisz tylko, a on mimo to uśmiecha się do ciebie szeroko i mocno przytula. Gdy po kilku minutach się od ciebie odrywa zauważasz na jego nadgarstku bransoletkę, którą kiedyś sobie kupiliście. Ty masz taką samą i od kilku lat leży w szkatułce na biżuterię.
Sama nie wiesz jak to się dzieje, że znajdujecie się sami na parkingu pod halą. Wasi rodzice właśnie pojechali do domu.
-Mogę się zabrać z tobą?-Pyta grzecznie.Nic mu nie odpowiadasz tylko wskazujesz głową, że ma wsiadać. Do waszego bloku szybko dojeżdżacie. Sama nie wiesz jak to się dzieje, ale zaczynacie normalną rozmowę. Taką jaką mają starzy przyjaciele. Jest to jeden z najszczęśliwszych dni w twoim życiu. W końcu jest tak jak powinno.
-Zuza! Proszę cię ratuj!-Krzyczy on od samego wejścia do twojego domu kilka tygodni później.
-Co się stało?-Pytasz gdy spotykacie się na korytarzu.
-Jutro jestem na weselu u kolegi i nie mam z kim iść. Proszę cię idź ze mną.-Mówi błagalnym głosem.
-Chyba cię pogięło.
-No Zuzka proszę cię.
-Ciekawe co ja z tego będę miała..-Droczysz się z nim.
-Moją dozgonną wdzięczność.-Widząc twoją sceptyczną minę dopowiada.-Nie wiem co tylko będziesz chciała.
-Okej.
-Co?
-Zgadzam się.
-Dziękuję dziękuję dziękuję Ci.-Mówi, porywając cię w ramiona i okręcając wokół własnej osi.
-Puść mnie już wariacie!-Piszczysz ze śmiechem.-A teraz lepiej powiedz mi gdzie i o której ma się odbyć ten ślub.-Mówisz gdy wreszcie cię odstawia na ziemię.
-O 16 pod Warszawą.
-No naprawdę dużo szczegółów nie ma co...
-Jejku bo ty to byś chciała wszystko wiedzieć.
-A żebyś wiedział.-Odpowiadasz po czym przytulasz się do niego. Co jak co, ale w tych ramionach chciała byś spędzić resztę życia.

Nie przypuszczałaś, że zabawa w gronie siatkarzy będzie taka wspaniała. Nie dają ci w ogóle odpocząć. Na szczęście udało się na chwilę wyrwać tłumacząc się tym, że musisz iść do toalety. W rzeczywistości wyszłaś na dwór pooddychać świeżym powietrzem. Niestety nie jest ci dane nacieszyć się chwilą samotności, bo czujesz na karku czyiś ciepły oddech, a po chwili na twoich ramionach ląduje marynarka przesiąknięta jego zapachem. Natomiast jego dłonie oplatają cię w tali.
-Kocham cię.-Szepcze ci do ucha.
-Ja ciebie też Dawidku. Ja ciebie też.


-Więc kim ja dla Ciebie jes­tem..?! Ko­leżanką, przy­jaciółką...? Kim!?
-Nie wierzę w przy­jaźń dam­sko-męską..więc po­win­naś już wiedzieć. 


Jak tak to czytam to jest tu zawarte trochę mnie, bo tak trudno powiedzieć sobie cześć. Nie Tomek?
Tak trochę dzisiaj na odczepnego, bo nie chce was zanudzać takimi pierdołkami.
Ogromna prośba: WPISUJCIE SIĘ W ZAKŁADKĘ INFORMOWANI, BO TO NAPRAWDĘ JEST POMOCNE. 
Poszukuje jakiejś pani sportowiec.
Obecnie mam dwa party w głowie i mam nadzieję, że szybko mi nie wylecą. No dobra trzy, ale do końca nie wiem jak to zacząć.
Wiem, że może piosenka trochę nie pasuje,bo jest smutna, ale mimo wszystko nie zamieniła bym jej.
Ciekawa jestem czy po bransoletce domyśliłyście się kto to może być.
Chyba zjebałam końcówkę.
Pozdrawiam :*

piątek, 11 lipca 2014

"Lepiej miłość brać, niż o nią błagać."

 Piosenka

Kariera. Sława. Pieniądze.
Chyba 3 najważniejsze słowa XXI wieku.
Rodzina. Przyjaźń. Miłość.
Są gdzieś na końcu tej listy.

Ty zdawać by się mogło masz wszystko. Karierę, sławę, pieniądze, męża, dom i duże grono przyjaciół.
No właśnie. Wszystkim się zdaje, że jesteś szczęśliwa. Ale tak nie jest.
Coraz częściej wieczory spędzasz sama. Brakuje ci kogoś z kim mogła byś tak po prostu porozmawiać. Twojego męża ciągle nie ma w domu. Rozwija się. Ale czy to jest prawda? To wie chyba tylko on. Ciągłe zgrupowania, spotkania, wyjazdy. Masz coraz bardziej tego dość. Ktoś mógłby powiedzieć, że wiedziałaś w co się pakujesz. I to jest po części prawda. Ale Robert był kiedyś inny. Każdą wolną chwilę spędzał z tobą. Po ślubie to się zmieniło.Może nie od razu, ale z czasem.Zaczął częściej wychodzić z kolegami nic ci nie mówiąc.Odstawił cię na boczny tor. Stałaś się tylko kobietą do towarzystwa. Coraz częściej właśnie tak się czułaś.Z twoich ust znikł uśmiech, który był twoim znakiem rozpoznawczym.
Chciałaś mieć dziecko. Tylko, że on  nie chciał. Bał się że nie będziesz miała dla niego czasu, na jego zachcianki. Że to maleństwo będzie ważniejsze od tego czego on chce. Przestał się liczyć z twoim zdaniem. Za to częściej zaczął słuchać swojego menażera.
Częściej?
Zawsze go słuchał. Nie robił nic bez jego wiedzy. Nawet gdy zamawialiście jedzenie na wynos czy szliście do kina na film. Wszystkie decyzje dotyczące waszego życia ustalał właśnie z nim. Coraz mniej ci się to wszystko podobało. A gdy mu o tym powiedziałaś stwierdził, że dramatyzujesz. Ale taka była prawda był wpatrzony w niego jak w obrazek.

Pewnego dnia gdy ty kolejny wieczór siedziałaś w salonie na kanapie oglądając jakiś denny film, twój małżonek przyszedł do ciebie i powiedział ci że chce mieć dziecko. Cieszyłaś się. Myślałaś, że to w końcu zmieni twoje życie, że w końcu wasze relacje będą przypominały te z przed ślubu. Jakże się myliłaś gdy pewnego dnia podsłuchałaś rozmowę twojego męża z jego menadżerem. Okazało się że to wszystko było dogłębnie przemyślane. Jak się wtedy czułaś? Oszukana, nie chciana,zdradzona. Jak on mógł się tak bardzo zmienić?

A może on  był taki cały czas, Anno?

Po tym zdarzeniu postanowiłaś wyjechać. Powiedziałaś mu że masz kilka spraw do załatwienia w Polsce i tak po prostu wyjechałaś. Nie chciałaś przyjeżdżać do rodziców, bo na pewno od razu by odkryli, że jest z tobą coś nie tak.
Postanowiłaś pojechać do jego najlepszego przyjaciela, z którym ty również miałaś dobry kontakt. Przyjechałaś do Bełchatowa. Andrzej był bardzo zaskoczony widząc cię pod swoimi drzwiami. Oczywiście pozwolił ci zamieszkać przez jakiś czas. A to co się dla ciebie najbardziej liczyło to to że wysłuchał cię. Do końca. Nie przerywał. Był. Przytulił.Powiedział, że będzie dobrze. Tego potrzebowałaś. Chciałaś czuć, że komuś na tobie zależy.
Mieszkasz u Andrzeja już 7 tydzień. Twój mąż ani razu się do ciebie nie odezwał. Gdy pewnego dnia Andrzej przyniósł ze sklepu gazetę, w której było napisane, że spodziewacie się z  Robertem dziecka, nie wytrzymałaś. Złożyłaś w łódzkim sądzie pozew o rozwód. I wtedy zaczęły się telefony od Roberta, jego menażera, adwokata, rodziców zarówno twoich jak i jego, dziennikarzy, znajomych. Wyłączyłaś telefon i kupiłaś nowy numer. Numer, który znałaś tylko ty i Andrzej. Stał się on twoim oparciem, przyjacielem, powiernikiem sekretów. Przy nim czułaś, że żyjesz. Zawsze starał się poprawić ci humor.

Pierwsza rozprawa rozwodowa-piekło. Twój adwokat stwierdził,że Robert jest nieprzekonujący dla sądu. I tak też się stało. Wygrałaś! Od dzisiaj nie jesteście już małżeństwem. Tylko, że ty nie potrafisz się cieszyć z tego zwycięstwa. Mimo,że od dawna go nie kochałaś czułaś się źle. Dzień przed ostatnią rozprawą rozwodową dowiedziałaś się że jesteś w ciąży. Andrzej pocieszał cię że wszystko będzie dobrze. On się wami zaopiekuje. Bałaś się jaka będzie reakcja twoich rodziców gdy się dowiedzą, bo w ich oczach to ty byłaś winną rozpadowi tego małżeństwa. Bałaś się również, że Robert może się dowiedzieć o ciąży. Tego bardzo byś nie chciała.
Pierwsza wizyta u lekarza. Nie chciałaś iść tam sama dlatego poprosiłaś Andrzeja żeby poszedł z tobą. Lekarka od razu zdecydowała się na badanie USG.
-Jest to jest państwa maluszek.-Pokazuje na ekranie małą fasolkę. A ty zaczynasz płakać, bo wiesz, że ona nigdy nie pozna swojego ojca.-Chcą państwo posłuchać jak bije jego serduszko?-Wy tylko kiwacie głowami. Jesteście zbyt wzruszeni, by coś mówić. Tak nawet Andrzej.Widzisz, że patrzy na ciebie innym wzrokiem niż kiedyś. Przez ten czas gdy mieszkacie ze sobą wiele się zmieniło. Nie darzysz go już przyjaźnią. Nie. Czujesz do niego coś zupełnie innego. Lekarka puszcza wam dźwięk, a wy już nie kryjecie swoich uczuć. Zaczynacie jeszcze bardziej płakać. Nawet Andrzej. Jest to dla was wspaniałe uczucie.-Jest to 7 tydzień.-Odzywa się lekarka,a wy patrzycie na siebie z Andrzejem zdezorientowanym wzrokiem. Jeśli jest to 7 tydzień to znaczy, że jest to dziecko Andrzeja!
Lekarka kończy badanie, podaję ci receptę na witaminy i możecie wychodzić z gabinetu. Idąc korytarzem dłoń Andrzeja odnajduje twoją i złącza wasze palce razem. Ty patrzysz na niego zdziwionym wzrokiem,a on uśmiecha się.
W ciszy wracacie do domu. Zastanawiasz się czy to już na zawsze będzie was dom. Twój i maluszka. Jeszcze wczoraj byłaś zrozpaczona tym, że jesteś w ciąży, a dzisiaj po prostu jesteś szczęśliwa. 

-Będę ojcem!-Krzyczy Andrzej po wejściu do domu i porywa cię na ręce.Zaczyna okręcać cię wokół własnej osi, a ty piszczysz.
-Wrona puszczaj mnie!-On posłusznie odstawia cię na ziemię. Kładzie dłonie na twoim jeszcze płaskim brzuchu i mówi:
-Kocham Cię. Kocham Was.-Mówi po czym wpija się w twoje wargi.
-Ja też Cię kocham Wrona.


To jest historia, która powstała przy obieraniu ziemniaków. I to dosłownie!
Miał być najpierw Łukasz jest Ania.
Mam nadzieję, że wiecie o kogo chodzi.
Kogo byście widziały w kolejnych jedno partach?
Pozdrawiam :*