-Inga?
-Niech cię uściskam. Ile my się nie widzieliśmy?
-Będzie już z 8/9 lat. Od zdania matury.-Czyli reasumując od waszego rozstania. Każde z was poszło w swoją stronę i chyba jakoś się spełnia w tym co chciało robić.
-Kupę lat.-posłałaś mu ciepły uśmiech.
-A co ty tu robisz?-zaciekawił się.
-Na mecz niestety nie przyjechałam, chyba, że jakimś cudem uda mi się wyrwać.
-Nadal wielka kibicka Lecha?
-Ma się rozumieć. Czasami wpadam na wasze mecze.
-Ja już sobie ciebie wyobrażam jak nie możesz przyjechać, bo pracujesz.-zaśmiał się.-Laptop lub telewizor z meczem, dookoła porozwalane przedmioty, które tak naprawdę są ci potrzebne, a ty mimo braku czasu siedzisz i nam kibicujesz. Mam nadzieję, że mąż z tobą wytrzymuje.
-Nie jestem mężatką. Daniel nie wytrzymał moich wszystkich fobii i zwiał.-uśmiechnęłaś się blado.-A to zawsze ja chciałam zwiać z pod ołtarza. Nie udało mi się bo on to pierwszy zrobił.
-Przykro mi.
-Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Mogłam się w końcu wyprowadzić z tej durnej Warszawy. Brakowało mi Poznania, ale Gdańsk to moje miasto. Codzienny widok na morze i dostęp do plaży.... Po prostu żyć nie umierać. A gdy mam dość to mogę przyjechać tu. Zresztą i tak ciągle jestem w rozjazdach więc gdy wracam cieszę się jak dziecko.-uśmiechnęłaś się już szerzej.-A co u ciebie?
-Mam syna.-powiedział w zamyśleniu.-Igor. Ma 7 miesięcy. Jego matka zmarła tydzień temu. Teraz potrzebuje kogoś kto urządzi mi mieszkanie dla takiego malucha.
-Przykro mi.
-Niepotrzebnie. Nie byliśmy razem. Boże to była wpadka. Nie chciałem tego dziecka.-załamał się.-Ten wypadek to była moja wina. Pokłóciliśmy się. Zostawiła mi Igora, a ja powiedziałem, że się nim nie zajmę, bo mam trening. Zaczęliśmy się kłócić. Ona.... Wyszła była cała zdenerwowana. Chciałem ją zatrzymać, ale mi się nie udało. Wsiadła do samochodu. Chwilę później zderzyła się z innym samochodem. Zginęła na miejscu. Inga ja już mam tego dosyć. To całe poczucie winy mnie zżera. Nie nadaje się na ojca.
-Hubert nie mów tak. To z tobą chciałam mieć dzieci. Jesteś cudownym facetem i pewnie najlepszym ojcem jaki Igorowi mógł się trafić. Wiem, że zrobisz wszystko żeby był szczęśliwy.
-A jak mi się nie uda? Przecież ja mam treningi, mecze, wyjazdy. Po tygodniu czuje, że mam wszystkiego dość, a małego zaniedbuje.
-Hubert dasz sobie radę. Masz w końcu rodziców, przyjaciół, siostrę pomogą ci. Ja też ci pomogę.
-Dziękuje Inga.-przytulił cię mocno. Zawsze uwielbiałaś jego silne wysportowane ramiona, w których czułaś się bezpiecznie. Nikt nigdy nie zapewnił ci takiego bezpieczeństwa jak on w liceum. Myślałaś wtedy, że będzie tak zawsze. Niestety życie zweryfikowało wasze marzenia i plany by po latach spotkać się ponownie.
-Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Oboje możecie.-powiedziałaś ze łzami w oczach. Hubert po raz kolejny mocno cię przytulił. Zaraz albo się popłaczesz, albo go pocałujesz. Nie ma nic pomiędzy. Gdy chciałaś wykonać jakiś ruch drzwi od mieszkania otwarły się.
-Hubert już jesteśmy!-krzyknęła szatynka wchodząc. Gdy odwróciła się do ciebie przodem poznałaś ją. Była to młodsza siostra Huberta, Wiktoria.-Inga? Nie wierze własnym oczom? To naprawdę ty?- nie dowierzała. Pewnie gdyby by mogła rzuciła by ci się w ramiona. Zawsze miałyście dobry kontakt. Dostała nawet zaproszenie na twój ślub. I jako jedyna wspierała cię, gdy twoje przyjaciółki stwierdziły, że jesteś nikim skoro twój narzeczony uciekł sprzed ołtarza.-Hubert weź Igora, muszę się przywitać.-Właśnie dlatego, że trzymała Malca nie mogła się na ciebie rzucić. Lecz gdy ten znalazł się w bezpiecznych ramionach ojca Wiktoria rzuciła się na ciebie. I to dosłownie, bo prawie się przewróciłyście.
-Już mi więcej nie uciekniesz. Nie zaszyjesz się na tej swojej wyspie gdzie nie ma nawet zasięgu. Musimy w końcu pogadać.-powiedziała ci na ucho. Już chyba wiesz o co jej chodzi. To nie Daniel miał zerwać wasze zaręczyny tylko ty. Bo był jeden powód dla, którego nie była byś szczęśliwa z nim. Ciągle kochałaś Huberta. I to się chyba nigdy nie zmieni.
-Nie ucieknę.-przyrzekłaś.-Porwę cię do Gdańska.-powiedziałaś z uśmiechem, lecz na twojej twarzy nadal było widać łzy, które ciągle płynęły po twoich policzkach.
-Ej laski nie ryczeć mi tu.-nakazał Hubert, który ściągnął małemu kurteczkę.-Inga poznaj mój syn Igor.-Chyba, wbrew pozorom, po raz pierwszy widziałaś go tak uśmiechniętego. Wiesz, że to co się przed chwilą stało zostanie między wami. Ta rozmowa musiała dać Hubertowi dużo wiary w siebie.
-Cześć przystojniaku. Mogę?-zapytałaś. Hubert kiwnął tylko głową na znak zgody i podał ci małego. Jego wielkie szare oczka patrzyły na ciebie uważnie... A ty w tym momencie przepadłaś. Zakochałaś się w Igorze. Jest najcudowniejszym dzieckiem jakie widziałaś. Może dlatego, że jako pierwszy nie płakał, gdy wzięłaś go na ręce.
-Dobra kochani ja lecę. Niestety studia wzywają. Inga mam nadzieję, że nie wracasz dzisiaj. Musimy koniecznie pogadać.-ciszę przerwała Wiktoria. Chyba poczuła się nie zręcznie gdyż wasza trójka była jakoś dziwnie zahipnotyzowana.
-Jutro mam spotkanie w Gdańsku, ale myślę, że jeśli twój brat mnie zatrudni to będziemy miały dużo czasu do rozmowy.
-W takim razie trzymam kciuki. Igorek pilnuj ich żeby nic nie nabroili.-powiedziała i już jej nie było. Czułaś się lekko mówiąc dziwnie. Bałaś się tego uczucia, którego właśnie doświadczyłaś.
-Pokaż mi mieszkanie. Zobaczymy co z tego uda mi się wyczarować.-powiedziałaś dziwnym głosem, jakby nie swoim.
-Już nigdy więcej nie pozwolę ci uciec. Za bardzo mi na tobie zależy.-stwierdził Hubert.
Zwiedzanie mieszkania zaczęliście od salonu, w którym byliście. Następnie była kuchnia, 2 pokoje gościnne, z czego jeden miał być przekształcony w pokój Igora, łazienka i sypialnia Huberta, którą również chciał zmienić. Całą prezentację lokum miałaś Małego na rękach. Bardzo ci się to podobało.
-Nie jest ci za ciężko?-zapytał Hubert, gdy znaleźliście się z powrotem w salonie.
-To jest bardzo słodki ciężar.-odparłaś uśmiechając się do chłopaków.
-Musisz wracać?-zadał nie spodziewanie pytanie Hubert.
-Tak, jutro mam spotkanie.
-Przełóż je. Jutro mamy ostatni mecz sezonu. Poza tym to jest niedziela. Zresztą nie powinnaś tyle pracować.
-Przez najbliższe kilka dni mam masę spotkań. Muszę dokończyć kilka spraw w Gdańsku, żeby potem zająć się na spokojnie twoim projektem.
-Nie musisz się śpieszyć...
-Uważaj co mówisz, bo możesz nie mieć tego skończonego do rozpoczęcia nowego sezonu.
-Chrzanić to.-Podszedł do ciebie tak blisko jak tylko mu na to pozwolił Igor i zachłannie wpił się w twoje wargi. Gdy się do ciebie oderwał, oddałaś mu malca i zabierając swoją torebkę wszyłaś z mieszkania. Rozważałaś jego prośbę gdy jechałaś windą na dół. Potrzebowałaś trochę odpoczynku i jakiegoś meczu. Tylko, że to wszystko dało by ci morze. Kilka godzin czytania książki i kilka nowych pomysłów do projektów. Tylko, gdy mama się dowie, że jej kochana córeczka wpadła na tak krótko wpadnie w szał. Postanowiłaś najpierw zadzwonić do klienta i odmówić jutrzejsze spotkanie tłumacząc się sprawami rodzinnymi, a następnie napisać do Wiktorii z zapytaniem czy znajdzie dzisiaj czas na małe zakupy. W końcu jeśli nie masz dzisiaj wracać do domu to musisz kupić jakieś ubrania.
"Kiedy ja ostatni raz byłam na Bługarskiej?" z takim pytaniem zasiadłaś na trybunach w niedzielne popołudnie. Obok siebie miałaś wspaniałe towarzystwo: Wiktorię i Igora. Maluch, gdy tylko cię zobaczył wyciągnął radośnie rączki w twoim kierunku. Byłaś ciekawa kto był bardziej szczęśliwy: ty, że w końcu wybrałaś się na mecz czy Igor, któremu spodobało się siedzenie na twoich kolanach. Gdy zawodnicy wyszli na rozgrzewkę miałaś nadzieję, że Hubert nie będzie się patrzył w waszą stronę. Twoja obecność miała być niespodzianką i nagrodą za dobry sezon.
Gdy tylko rozległ się dźwięk gwizdka sędziego, oznaczający koniec meczu, chciałaś oddać Igora Wiktorii, lecz nie było jej koło ciebie. Zauważyłaś ją natomiast koło boiskowej murawy, gdzie wpijała się jednemu z lechitów w wargi. Nie wiesz jak się tam znalazła. Ale gdy odnalazłaś wzrok Huberta wiedziałaś, że nie wiedział nic na temat związku siostry ze swoim kolegą. Chcąc odwrócić jego uwagę pokiwałaś w jego stronę. Uśmiechnął się. Nim zdążyłaś się obejrzeć był już koło ciebie. Tym razem to ty wykonałaś gest w jego kierunku. Tak samo jak on wczoraj wpiłaś się w jego wargi. Gdy oderwaliście się od siebie powiedział:
-I tak jej nie odpuszczę, że nic mi nie powiedziała.
-Ale o kim ty mówisz?-zapytałaś przekornie.
-O mojej wrednej, małej siostrze. Nie powiedziała mi że będziesz na meczu.
-Sama o tym nie wiedziałam. Jeszcze chwilę przed meczem byłam gotowa wrócić do Gdańska. Brakuje mi mojego morza.-zasmuciłaś się.
-Chyba będziesz musiała się pogodzić z dłuższymi rozstaniami z tym swoim morzem. Chce cię mieć zawsze blisko siebie.
-A może to wy powinniście się przeprowadzić?
-Wiesz, że to nie będzie łatwe?
-Wiem, ale nie rozmawiajmy teraz o tym. No leć do nich.-dodałaś.-Podziękuj im za wspaniały sezon.
Ja w powietrzu czuję wiosnę i miłość u moich bohaterów, którzy są po przejściach.
Nie tak to miało wszystko wyglądać, ale mózg swoje, a palce swoje. Po raz pierwszy nie chciały ze sobą współpracować.
Dzisiaj rocznicowo. Dokładnie rok odkąd jestem gdzieś tutaj i piszę.
Najchętniej poszłabym spać, ale za bardzo was tutaj kocham, żeby nie dodać tego rocznicowego parta. Na pewno będzie ciąg dalszy. Bo nie jestem teraz w stanie czegokolwiek sensownie napisać.
Za tydzień te przeklęte egzaminy. Grrrry....
Niech ktoś za mnie ogarnie wszystko na jutro.
Pozdrawiam i do napisania niebawem :*